
Nie opuszczamy jeszcze Kastylii i León, największej pod względem obszaru wspólnoty autonomicznej w Hiszpanii, ale dzisiaj odpoczniemy od spektakularnych zabytków, ponieważ zaintrygowało nas tutaj coś jeszcze – ogromna liczba żywicowanych drzew.
W naszym kraju takiego widoku już się nie spotka, tymczasem Hiszpania – jak doczytałam później – jest prawdziwą potęgą w przemyśle żywicznym i jednym z ostatnich państw na Starym Kontynencie, w którym ta tradycyjna praktyka przetrwała. Z jeszcze większym zdziwieniem przeczytałam też, że rośnie tu najwięcej, po Szwecji, lasów w Europie. Z perspektywy turystyki śródziemnomorskiej wygląda to zgoła inaczej, ale Hiszpania to wielki kraj i tym razem, podróżując po nim przez miesiąc, zauważyliśmy też, jak bardzo jest różnorodny.
95 proc. pozyskania hiszpańskiej żywicy sosnowej odbywa się w Kastylii i León. Konkretnie w trójkącie między Segowią, Ávilą i Valladolid, a my – jadąc do Castillo de Coca w prowincji Segowia – musielibyśmy być ślepi, żeby tego nie zauważyć. No i w świetle tych informacji oczywisty staje się fakt, że w imponującym gotycko-mudejarowym zamku ulokowano szkołę leśną (Escuela de Capataces Forestales de Coca). Jej początki sięgają 1954 r., kiedy ówcześni właściciele (ród Alba) przekazali zamczysko Ministerstwu Rolnictwa, które budowlę odrestaurowało i w części rezydencjonalnej uruchomiło uczelnię, która cieszy się popularnością do dziś. Nauczanie odbywa się tam na poziomie szkoły średniej i wyższej. Ostatnio zwiększono nawet limit miejsc.
To dlatego zwiedzaliśmy tylko wieżę i zamkowe dziedzińce.
Znawcy tematu mówią, że aby żywiczny interes był opłacalny, potrzeba co najmniej sześciu tysięcy sosen w wieku 50-75 lat. Teoretycznie eksploatować można już sześcioletnie drzewa, w Kastylii i León przyjęto jednak taką, a nie inną zasadę. Z każdego drzewa w ciągu sezonu ściąga się trzy do czterech kilogramów płynnego złota nazywanego tu la resina. Obszar uprawny należy obejść co 15-20 dni. Praca nie jest lekka, dlatego prywatni ekstraktorzy żywicy mają daleko idącą swobodę działania oraz otrzymują pomoc rządową. Utworzono nawet Szlak Żywiczny (Ruta de la Resina), więc zaczyna rozwijać się ekoturystyka. Tysiące hektarów żywicznego lasu sosnowego. Wyobrażacie sobie, jak tu pachnie?
Zanim dojechaliśmy do Coca, spędziliśmy noc na dopuszczonym do kempingowania miejscu w środku lasu o nazwie Molino de Amor. Przed sezonem było bezludne i bezpłatne, chociaż sądząc po biwakowej aranżacji (z boiskiem, stolikami i innymi różnościami), w miesiącach letnich może być oblegane. Nazwa sugerowała, że znajdziemy tu jakąś wodę i tytułowy młyn, a mapa wskazywała płynącą w pobliżu rzekę Voltoya. Młyn (dawny) znaleźliśmy, rzeki nie, było za to co najmniej kilka bystrych strumyczków, z czego dwa ujęto w karby, tworząc dogodne miejsce do czerpania wody. Skorzystaliśmy z tego skwapliwie i napełniliśmy puste butelki.
Kilkanaście kilometrów dalej, już rano, dotarliśmy do samej rio Voltoya. Zatrzymaliśmy się na krótki popas, podziwiając wyłaniające się ponad drzewami wieże Castillo de Coca.
Maria Gonta
foto Gontowiec Podróżny
Kliknij w wybrane zdjęcie aby powiększyć
Milion dla filharmonii
W środę 6 grudnia 2023 r. marszałek Marcin Jabłoński spotkał się z dyrektor Filharmonii Gorzowskiej Joanną Pisarewicz.
W projekt budżetu Samorządu ...
<czytaj dalej>Oprogramowanie Lubuskie trzeba zaktualizować
- Oprogramowanie Lubuskie trzeba zaktualizować - powiedział podczas spotkania lubuskich samorządowców w Paradyżu - Gościkowie prezydent Gorzowa Jacek Wójcicki.
7 grudnia ...
<czytaj dalej>Coraz bliżej święta
Otwarcie hali sportowo-widowiskowej Arena GORZÓW jest głównym elementem tegorocznej kampanii „Gorzów blisko świąt”. Dwudniowa impreza zaplanowana jest w dniach 9-10 ...
<czytaj dalej>Chcą nowego porozumienia paradyskiego
Prezydent Gorzowa Jacek Wójcicki, wspólnie z prezydentami Zielonej Góry Januszem Kubickim i Nowej Soli Jackiem Milewskim, jest inicjatorem i współorganizatorem ...
<czytaj dalej>