
Mówcie co chcecie, ale uważam, że długotrwały upał działa otępiająco na przeciętnego mieszkańca strefy umiarkowanej. W Ameryce Południowej można by ratować się żuciem liści koki, ja mogę zaproponować jedynie wizytę w Castillo de Coca i miasteczku o historii sięgającej starożytności.
Coca, położona u zbiegu rzek Eresma i Voltoya – podobnie jak opisywana wczoraj Estepa – jest miejscem zaludnionym nieprzerwanie od najdawniejszych czasów. Celtyberowie, Rzymianie, Wizygoci i inni. Wszystkie cywilizacje zamieszkujące to miejsce pozostawiły po sobie mniej lub bardziej widoczne ślady. Znajdziecie tu kamienne prehistoryczne dziki lub byki (trudno odróżnić), rzymskie freski, romańskie wieże i imponujący zamek, będący jednym z najdoskonalszych połączeń elementów gotyku i mudejar. Ten ostatni styl utrzymywał się w Hiszpanii od XI do XVII w. Łączył w sobie elementy sztuki islamskiej i chrześcijańskiej, a z czasem także żydowskiej. Mudejar oznaczało „ten, który mógł zostać w Hiszpanii” i początkowo stosowano to określenie do Maurów, dlatego wymowa brzmi z arabska mudadżdżan.
Położony poza miejskimi murami Castillo de Coca robi niesamowite wrażenie. Turyści z Polski lubią porównywać go do zamku w Malborku. Architektonicznie są one zupełnie różne, ale pod względem rozmachu budowniczych, wielkości budowli i innowacyjności niektórych rozwiązań – bardzo do siebie podobne. Tutaj projektantem był mistrz Alí Caro, architekt arabskiego pochodzenia, a głównym budulcem cegła, wcale nie tak oczywista w XV w. Budowę zlecił arcybiskup Sewilli Alonso de Fonseca. Chociaż zamek otaczają dwa rzędy grubych murów i głęboka fosa, luksusowe wnętrza wykonane konsekwentnie w stylu mudejar wskazują, że bardziej pełnił rolę pałacu niż twierdzy.
Zwiedzanie do łatwych nie należy. Mnóstwo tam karkołomnie wysokich schodów i nie chodzi mi tu o ich liczbę i stromość, a o wysokość poszczególnych stopni. Najniższe z najniższych miały 30 cm wysokości i tych było oczywiście najmniej. Dla ruchu turystycznego udostępniony jest kilkukondygnacyjny donżon o wysokości 45 m (liczonej od dna fosy). Trzeba pokonać w sumie 139 stopni, ale takich, które powinno liczyć się podwójnie, jeśli nawet nie potrójnie. Połowę z nich wciśnięto w niezwykle wąską klatkę schodową, na której ruch jest jednostronny. Prowadzą spiralnie na punkt widokowy na szczycie wieży. Jak już się człowiek zapędził, odwrotu nie było (część trasy odbyłam dosłownie na kolanach), widoki jednak zrekompensowały trudy wspinaczki.
W pomieszczeniach, przez które się wędruje, zwracają uwagę dekoracyjne azulejos (płytki ceramiczne) oraz fragmenty polichromii zachowane na stropach i ścianach. Jest trochę oryginalnych sprzętów, np. intarsjowana kością słoniową jamuga z XVI w. – składane krzesło-siodło z zakrzywionymi nogami, które mocowano do końskiej uprzęży, aby umożliwić kobietom wygodną jazdę. Jest również typowy dla średniowiecznych zamków pokój szeptów (stojąc przy jednej ścianie, słyszy się słowa wypowiadane cichutko przy drugiej).
Samo miasteczko – dawna Cauca – już w I w. p.n.e. liczyło co najmniej osiem tysięcy mieszkańców. To tutaj urodził się Teodozjusz Wielki (347-395), ostatni cesarz władający wschodnią i zachodnią częścią Imperium Romanum. Osobiście podzielił cesarstwo na dwie części, terytorium wschodnie (greckie) przydzielając pierworodnemu synowi Arkadiuszowi, a zachodnie – młodszemu z synów i swemu następcy Honoriuszowi.
Z dziewięciu kościołów, jakie istniały w Coca, do dziś zachował się w całości tylko jeden – Santa María (XV w.), w którym znajdują się wykonane z marmuru karraryjskiego grobowce rodziny Fonseca. Po najstarszej świątyni (San Nicolás) pozostała tylko smukła wieża przyrównywana do minaretu. Na jej szczycie również znajduje się punkt widokowy.
Obok pozostałości murów miejskich stoi od 2020 r. duża tablica pamiątkowa dedykowana René Goscinnemu i Albertowi Uderzo, którzy uwiecznili rzymską Caucę w jednej z przygód Asteriksa i Obeliksa.
Warto też wspomnieć o przytaczanej przez niektórych zamkowej legendzie, którą z Cocą wiąże tylko osoba biskupa Fonseca, bowiem opisywane zdarzenie dotyczy Madrytu i to jeszcze w czasach przed zbudowaniem mudejarowej twierdzy. Królewski kronikarz Diego Enríquez del Castillo, kapelan i doradca króla Henryka IV Kastylijskiego ujął to tak: „Król z całym swoim dworem udał się do miasta Madryt (…). Arcybiskup Sewilli, don Alonso de Fonseca, pewnej nocy zaprosił ich razem ze wszystkimi damami dworu. Gdy zjedli bardzo wystawny obiad, zamiast deseru kazał podać dwa talerze z wieloma złotymi pierścieniami wysadzanym drogocennymi kamieniami, aby królowa i jej damy mogły wziąć pierścień z kamieniem, który najbardziej im się spodoba”.
Maria Gonta
foto Gontowiec Podróżny
Kliknij w wybrane zdjęcie aby powiększyć
Milion dla filharmonii
W środę 6 grudnia 2023 r. marszałek Marcin Jabłoński spotkał się z dyrektor Filharmonii Gorzowskiej Joanną Pisarewicz.
W projekt budżetu Samorządu ...
<czytaj dalej>Oprogramowanie Lubuskie trzeba zaktualizować
- Oprogramowanie Lubuskie trzeba zaktualizować - powiedział podczas spotkania lubuskich samorządowców w Paradyżu - Gościkowie prezydent Gorzowa Jacek Wójcicki.
7 grudnia ...
<czytaj dalej>Coraz bliżej święta
Otwarcie hali sportowo-widowiskowej Arena GORZÓW jest głównym elementem tegorocznej kampanii „Gorzów blisko świąt”. Dwudniowa impreza zaplanowana jest w dniach 9-10 ...
<czytaj dalej>Chcą nowego porozumienia paradyskiego
Prezydent Gorzowa Jacek Wójcicki, wspólnie z prezydentami Zielonej Góry Januszem Kubickim i Nowej Soli Jackiem Milewskim, jest inicjatorem i współorganizatorem ...
<czytaj dalej>