






24 lipca. Książkowo-bajkowi bohaterowie mają się dobrze. Wczoraj obchodziliśmy Dzień Włóczykija, któremu patronował Włóczykij z Doliny Muminków, powołany do życia przez Tove Jansson, a dzisiaj świętujemy Dzień Pszczółki Mai z opowiastki dydaktycznej Waldemara Bolsensa „Pszczółka Maja i jej przygody”. Na dodatek obie postacie pięknie wyśpiewywał nam Zbigniew Wodecki. Mało już kto pamięta, że w pierwszej wersji „tę pszczółkę, którą tu widzicie” wykonywał Karel Gott i to po niemiecku.
Rezolutna i zbuntowana, a przy tym najbardziej znana w Europie pszczółka, skończyła w tym roku 110 lat! Równe 100 lat natomiast liczy sobie pierwsze polskie wydanie 200-stronicowej książeczki. Serial animowany, który na przełomie lat 70. i 80. bił rekordy wszelkiej popularności, stworzyli Japończycy. Także wtedy „narodzili się” dla tej bajki – wiecznie głodny i kochający spać truteń Gucio oraz przemądrzała mysz Aleksander. Pierwotna wersja miała zawierać zbyt wiele dyskryminacyjnych, żeby nie powiedzieć nazistowskich, motywów. Wizerunek pasiastej bohaterki trzeba było ocieplić, dodać trochę akcentów komicznych. Udało się, nikt już nie zarzuci jej zapędów totalitarnych. Myśli o innych, jest serdeczna, a że czasami trochę nieporadna, to tylko bardziej przez to lubiana.
Pszczółka Maja to pierwsza owadzia gwiazda, mogąca poszczycić się posiadaniem zadedykowanych jej parków rozrywki. Jeden z nich mamy niedaleko, ale jakoś niespecjalnie kusi nas do odwiedzin. Rzuciliśmy okiem tylko raz, wpadając na kilka minut z wędrówki po okolicach. Za to fiński Muumimaailma (Świat Muminków) ciągle siedzi w głowie, więc kto wie? Może się w końcu wybierzemy? Ceny wstępu są porównywalne, tylko do Naantali sporo dalej niż do Kownat. Na korzyść Muminworld przemawia fakt, że – jak słyszałam – nie ma w nim nic z plastikowego wesołego miasteczka, żadnych dmuchanych zjeżdżalni, karuzel, parków linowych, nawet ceny pamiątek są niższe niż we flagowym sklepie internetowym, a wszystko wygląda, wypisz wymaluj, jakby się weszło prosto do świata wyobraźni Tove Jansson.
Mogłabym teraz powtórzyć za Guciem:
„No to cześć – gnam coś zjeść
Potem sobie pośpię…”, ale dzisiaj mamy jeszcze jedno ciekawe święto, tym razem tylko dla dorosłych. To Światowy Dzień Tequili.
Tequila, jak wiadomo, jest trunkiem wysokoprocentowym o rodowodzie meksykańskim. W 2006 r. została wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO, co oznacza, że oryginalny alkohol można produkować jedynie w kilku stanach Meksyku. Wpis obejmuje również tamtejsze destylarnie (jest ich ok. 70) i uprawy agawy niebieskiej, jedynej rośliny służącej do jej wytwarzania.
Sok otrzymywany z agawy, fermentowali już Aztekowie, otrzymując niskoprocentowy napój o nazwie pulque. Dopiero Hiszpanie poddali go destylacji i w 1600 r., w miasteczku Tequila, wyprodukowali pierwszy mezcal. Nie każdy mezcal jest tequilą. O ile mezcal, którego nazwę przetłumaczono jako „gotowana agawa”, można uzyskać z 20. odmian agawy zielonej (ponoć w warunkach chałupniczych nawet z 50 odmian), to tequila powstaje wyłącznie z agawy niebieskiej. Mezcal destylowany jest jednokrotnie, tequila – dwukrotnie.
Ta, którą butelkuje się zaraz po destylacji, to tequlia blanco (silver). Jest najtańsza i właśnie tę najczęściej spotkamy w Europie. Droższe, o bardziej wyszukanych smakach, są tequile oro (gold, joven), leżakowane w beczkach i wzbogacane ich aromatami. Oznacza się je etykietami "Tequila 100% de agave" lub "Tequila 100% puro de agave". Produkowana jest jeszcze tequila mixto (blanco lub oro), która zawiera minimum 60% soku z agawy niebieskiej, a pozostała część to inny fermentujący zacier.
Ze względu na właściwości beczek oraz czas leżakowania, rozróżnianych jest kilka rodzajów tequili. Podobno meksykański klimat nie służy długiemu dojrzewaniu destylatów, więc rzadko zdarzają się starsze od ośmio- i dziewięcioletnich, a i o te niełatwo. Wszystkiemu winne parowanie, określane w branży jako „działka dla aniołów”.
Tequilowych niuansów jest jeszcze mnóstwo, ale za ich wyjaśnianie powinni się raczej zabrać lepsi ode mnie fachowcy. Ja kojarzę ją zaledwie jako składnik koktajli o egzotycznie brzmiących nazwach: margarita, paloma i tequila sunrise. Doszperałam się za to paru ciekawostek.
Po pierwsze, nazwa. Po długich deliberacjach uznano, że słowo „tequila” powstało z połączenia dwóch innych, występujących w języku nahuatl – „tequitl” (zadanie, obowiązek, praca) oraz „tlan” (miejsce). W związku z tym „tequila” to równie dobrze „miejsce uprawy roślin”, „miejsce dzikich ziół”, jak i „miejsce, gdzie tną”, „miejsce pracy” czy wreszcie ulubione przez wielu określenie meksykańskiej wódki – „kamień, który tnie”.
Po drugie, agawa niebieska ma właściwości wzmacniające układ kostny i pokarmowy. Czyżby tequila powinna być przepisywana na receptę?
Tekst i foto Maria Gonta
« | grudzień 2023 | » | ||||
P | W | Ś | C | P | S | N |
1 | 2 | 3 | ||||
4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 |
11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 |
18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 |
25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 |